Zachęcamy do lektury najnowsze relacji Doroty i Bartka z „Agrafka i sznurek” z wyprawy nad Bug
Dzikość w promieniu 50 kilometrów od stolicy Polski? Czy to w ogóle możliwe? Okazuje się, że tak. Tym razem wybraliśmy się na chyba najdzikszą z dużych polskich rzek, czyli nad Bug.
Bug zaczyna się (czy też raczej kończy, bo źródło znajduje się na Wyżynie Podolskiej, na Ukrainie) już na wysokości Wyszkowa, który znajduje się z kolei niemal na przedmieściach Warszawy. Każdy mieszczuch w upalne lato stara się uciec na weekend nad Zalew Zegrzyński, do którego wpływa Narew, na północy Zalewu łącząc się też z Bugiem (Bug jest dopływem Narwi).
Bug to zdecydowanie nasza ulubiona polska rzeka. Nadal nieuregulowana, wciąż płynąca dziko rzeka to ewenement na skalę europejską! W dodatku ze stolicy Polski łatwo dostać się w jej okolice, aby podglądać ptactwo, zobaczyć starorzecza czy po prostu znaleźć kilka urokliwych miejsc na piknik, kiedy tylko zrobi się cieplej. Oczywiście przy ładnej pogodzie Bug świetnie nadaje się na pływanie kajakiem.
Naszą wycieczkę rozpoczynamy w okolicach Ryni, na północnych rubieżach Zalewu Zegrzyńskiego. Stąd jedziemy cały czas na północny-zachód, robiąc krótki postój w Kuligowie, gdzie znajdują się rozlewiska Bugu. Na początku lutego wszystko było pozalewane, latem podobno niektóre odcinki można pokonać bez problemu na piechotę.
Jedziemy dalej w kierunku Słopska, od czasu do czasu robią krótkie postoje na widoczki, herbatkę, szukając też siedlisk ptactwa. Jest dość mroźnie, temperatura kilka stopni poniżej zera nie pozwala na dłuższe postoje na podziwianie przyrody. Ta zresztą znajduje się wciąż w fazie zimowego snu, dodatkowo pod cienką warstwą śniegu.
Chcemy obejrzeć zespół pałacowy w Ślężanach, ale wygląda na to, że o tej porze roku niektóre atrakcje turystyczne nie są dostępne. Jedziemy więc dalej, do Wyszkowa, gdzie jednak się nie zatrzymujemy. Mijamy miasteczko i dopiero po jakimś czasie znów zjeżdżamy bliżej rzeki. Somianka, Barcice, Popowo – w tych wsiach robimy małe przystanki. Na szczęście na chwilę wychodzi słońce i wtedy cała tafla wody staje się błyszcząca, a stare nadbużańskie wierzby wyglądają pod światło jak namalowane węglem. Bug po raz kolejny pokazuje swój malowniczy charakter.