Zachęcamy do lektury najnowsze relacji Doroty i Bartka z „Agrafka i sznurek” z Planety bursztynu!
Bałtyk może i nie należy do najcieplejszych z europejskich mórz. Potrafi jednak przyjemnie rozgrzać nawet w listopadowy dzień, wynagradzając szarości jesiennej szarugi bogactwem runa morskiego. Chęć zetknięcia się z owym runem ściągnęła nas na Wyspę Sobieszewską i zdecydowanie była to dobra decyzja. Bursztyn, bo o takim runie mowa, można znaleźć na plażach nie tylko w okolicach Trójmiasta, ale również wzdłuż całej Mierzei Wiślanej aż po Bałtyjsk w Obwodzie Kaliningradzkim. Wyspa Sobieszewska ma jednak tę zaletę, że można tutaj dodatkowo podziwiać przeróżne dzikie ptactwo, a przy odrobinie szczęścia również wspaniałe foki szare, które za swój dom obrały rezerwat przyrody Mewia Łacha. A wracając do runa morskiego… już krótki spacer wystarczy, żeby zbzikować na punkcie bursztynu i całkowicie zapomnieć o przemoczonych butach. A to wciąż dopiero początek zabawy, bo jeśli nie mamy pewności co do autentyczności znalezisk, warto dokonać ich autoryzacji drogą naukową. Najprostsza metoda to szklanka osolonej wody, do której najzwyczajniej w świecie wrzucamy nasze świecidełka. Kamień idzie na dno, a bursztyn uniesie się na powierzchni wody. To niezaprzeczalny dowód. Drugą fajną metodą jest światło UV. W ciągu dnia pomaga słońce, ale autentyczność bursztynu można potwierdzić również w ciemnościach. W tym celu używamy latarki emitującej światło ultrafioletowe. Bursztyn posiada właściwości fluorescencyjne a zatem będzie mienić się na żółto, zielonkawo czy niebieskawo. Pozostałe skarby na plaży takiej właściwości nie mają. I co? Fajna Planeta z tej Wyspy Sobieszewskiej! Gorączka bursztynu nie ominie tutaj nikogo – to pewne 😊